Nie zabierajcie nam ADWENTU!

Rozpoczęliśmy piękny i radosny czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa, jakim jest Adwent. Koncentruje on naszą uwagę na jednej z najważniejszych prawd wiary - powtórnym przyjściu Pana w chwale (paruzja) oraz świętowaniu pamiątki wcielenia Słowa Bożego. Nie pozwalajmy jednak, aby ktoś ukradł nam Adwent, który ma swój czas i swoje tempo! Dzisiaj często niestety zezwalamy na komercję, kolędy w supermarketach i radiu, choinki poubierane już w nie jednym miejscu, pozbawione religijnego kontekstu ozdoby, będące dekoracją sklepowych witryn i naszych domów, wysyłanie kartek świątecznych, które nie mają nic wspólnego z Bożym Narodzeniem (bo nieraz polityczna poprawność tego wymaga) itd... Mnóstwo kiczu i plastiku. Ozdóbek, bombeczek, świecidełek, które przysłaniają istotę naszego oczekiwania. Wszędzie widać tzw. Santa Clausa imitującego prawdziwego św. Mikołaja, czy neonowe napisy Merry Christmas (gdzieniegdzie wycofywane ze względu na zbyt chrześcijański charakter i zastępowane hasłem Happy Holidays). O Nowonarodzonym Jezusie czy Świętej Rodzinie prawie się nie mówi. Święta Bożego Narodzenia są jednymi z najbardziej uroczystych w kalendarzu liturgicznym. Dlatego pewnie stały się łupem komercjalizacji, a ich głębokie duchowe przesłanie przyćmione zostało przez wspomnianą tandetę, kiczowatość i pustą odpustowość.
 
Zatrważa również praktyka przygotowań do Uroczystości Narodzenia Pańskiego. Coraz częściej bowiem w Adwencie nawet pobożni katolicy zamiast sakramentów i modlitwy wybierają jarmarczne rozrywki, zamiast serc przygotowują lodówki pełne jedzenia, zamiast sprzątania sumienia i życia swojego - pucują samochody i mieszkania, jakby jakaś inspekcja czystości nadciągała...I w naszej kochanej Ojczyźnie z przykrością obserwować można niestety to, co z Bożego Narodzenia zostało na Zachodzie Europy -  prawda o Wcieleniu została z niego już dawno wyrzucona. Wielu obchodzi święta dla samego obchodzenia świąt. Są one puste, jałowe i nic niewnoszące do ich życia - to po prostu krótsza lub dłuższa przerwa zimowa. Nie ukrywają tego chociażby Brytyjczycy, którzy zamiast Bożego Narodzenia świętują Zimowe Święta - neutralne światopoglądowo, nieurażające muzułmanów, żydów i ateistów i co najważniejsze: bez Boga i wiary, bo te stawiają wymagania.
 
Jak zatem my, katolicy, możemy dobrze przygotować się do świąt?
Odpowiedź jest jasna i oczywista: poprzez sakramenty, codzienną modlitwę, wyciszenie i zobowiązania pokutne. Warto również uświadamiać wagę Narodzenia Pańskiego naszym bliskim, którzy często o niej zapomnieli. Składając sobie życzenia nie mówmy tylko zdawkowych: wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, wesołych świąt czy dużo pieniędzy.  W tym kontekście życzylibyśmy bowiem szerokiej drogi do piekła.
Czy faktycznie zatem Święta będą dla nas eksplozją radości płynącą z faktu narodzin Jezusa? Żeby tak było należy dobrze przeżyć Adwent - czas wsłuchiwania się w rozbrzmiewające w liturgii Kościoła i w naszych sercach wołanie Ducha Świętego, a następnie podążać za Jego głosem. Bo chrześcijańskie oczekiwanie nie jest statyczne i nie jest byle jakie.
Oczekujemy świąt m.in. poprzez modlitwę, roraty, adwentowe postanowienia. Bóg stał się człowiekiem, przyszedł do nas, a więc i my winniśmy wyjść Bogu naprzeciw, aby spotkać się z wcielonym Synem Bożym. Dlatego w tym czasie każdy z nas powinien uczestniczyć w rekolekcjach, które mają nam w tym pomóc. Każdy powinien przystąpić do sakramentu pokuty i pojednać się z Bogiem i z drugim człowiekiem, naszym bratem i siostrą.
 
Kilka praktycznych uwag.
Adwent skłania nas do szczególnej refleksji: oto w tym czasie przygotowujemy się nie tylko na obchody Bożego Narodzenia, ale przeżywamy też refleksję odnośnie ponownego przyjścia Chrystusa na Ziemię. Jest to czas oczekiwania, dlatego śpiewanie kolęd czy pastorałek podczas Adwentu to jak zaśpiewanie Sto lat komuś na dwa tygodnie przed jego urodzinami. Niby można, ale to trochę dziwne. Do wyboru mamy jednak szeroki wybór pieśni adwentowych.
Jeśli więc zależy nam na prawidłowym celebrowaniu każdego okresu świątecznego, wstrzymajmy się i nie śpiewajmy kolęd i pastorałek, aż do wigilijnego wieczora.
Adwent to nie czas umartwień, ale porządkowania naszych sumień i naszego życia. Kościół zachęca, by czuwać razem z Maryją w czasie rorat, przeżywania dni skupienia i rekolekcje adwentowe. Nie umiemy jednak cierpliwie czekać nawet na święta Bożego Narodzenia. W sklepach już dawno są świąteczne dekoracje i postrojone choinki...
Jeśli chcemy trzymać się bożonarodzeniowej symboliki i tradycji, powinniśmy ubierać choinkę w Wigilię, najlepiej o poranku (albo ewentualnie niewiele wcześniej) i cieszyć się nią jeszcze w liturgicznym okresie Bożego Narodzenia, który kończy się 6 stycznia. W polskiej tradycji choinki mogą stać nawet do 2 lutego, czyli do święta Ofiarowania Pańskiego.
Kościół katolicki dopuszcza jednak ustawienie drzewka na tydzień przed świętami, w sytuacjach wyjątkowych jak np. w szkołach, urzędach czy instytucjach, gdzie organizuje się spotkania opłatkowe.
 
W Adwencie nasze myśli biegną ku przyszłości - przypominamy sobie, że kiedyś Jezus ponownie przyjedzie na ziemię, by usunąć zło i zakrólować nad całym światem. Oczekiwanie na przyjście Jezusa jest źródłem naszej prawdziwej radości. Adwent przypomina nam, że całe nasze życie jest czekaniem. Zawsze do czegoś dążymy. Człowiek, który w życiu już na nic nie czeka jest nieszczęśliwy. Nasze życie staje się piękne dlatego, że jest czekaniem, jest dążeniem do czegoś, czekaniem na Kogoś, czekaniem na przychodzącego Chrystusa. Wykorzystajmy dobrze zatem ten czas na duchowe przygotowanie do czekających nas świąt. Nie myślmy tylko o porządkach domowych, o trzepaniu dywanów, o kupowaniu i smażeniu karpi. Najważniejsze w czasie tych świąt nie są dobre jedzenie, Kevin sam w domu, ciekawy program telewizyjny czy leniuchowanie z rodziną.
Oczekujmy, wierzmy i trwajmy, bo Adwent kończy się Bożym Narodzeniem. Adwent kończy się przyjściem Boga. Adwent kończy się Bożym Narodzeniem. Adwent całego naszego życia ufamy, że zakończy się wiecznością... jeśli wykorzystamy te coroczne Adwenty i właściwie je przeżyjemy
ks. Marcin Olek